czwartek, października 05, 2006

'Dzienniki'

















(...)Dziecko jest pod opieka Ojca. Ma go słuchać, szanować i kochać.Wypełniać jego przykazania. Więc dziecko moze pozostać dzieckiem poniewaz wszystka "ostatetcznosć" przekazana jest Bogu-Ojcu i jego ziemskiej ambasadzie, Kosciołowi. Polak uzyskał w ten sposób swiat zielony- zielony, gdyż niedojżały, ale zielony także dlatego że są w nim łąki, drzewa są kwitnące nie zas czarne i metafizyczne
(...)Mojej działalnosci literackiej przyswieca idea żeby wydobyć człowieka polskiego ze wszystkich rzeczywistosci wtórnych i zetknąć go bezposrednio z wszechswiatem, - niech sobie radzi jak może. Pragnę zrujować mu jego dzieciństwo.

Ale teraz , w tym szumie napierającym, w obliczu własnej bezsilnosci, w tej niemożnosci sprostania przychodzi mi do głowy że popadłem w sprzecznosc z samym sobą. Rujnować dzieciństwo? W imię czego?W imię dojrzałosci, żeby nie byli dziećmi, jesli sam per fas et nefas chcę być dzieckiem?
Dzieckiem, ale takim które dotarło do wszystkich możliwosci dorosłej powagi i doznało ich. W tym cała różnica. Naprzód odepchnąć wszystkie ułatwienia, znaleźć sie w kosmosie tak bezdennym jak tylko to dla mnie możliwe, w kosmosie o zasięgu maksymalnej mojej swiadomosci, i doswiadczyc tego, że jest sie zdanym na własna samotnosć i wałsne siły - wtedy dopiero gdy odchłań, której nie zdołałes okiełznać zrzuci cię z siodła siądź na ziemi i odkryj na nowo trawę i piasek (...)

Witold Gombrowicz "Dzienniki"





Brak komentarzy: